Dumny ojciec pręży pierś i mówi „moja córka jest całym moim światem, jak ktoś ją skrzywdzi, to zabiję…”. Słyszeliście kiedyś takie słowa? Jestem przekonana, że podobne wypowiedzi nie raz i nie dwa przysłowiowo obiły się wam o uszy.
Świetnie, tylko czemu ten sam tatuś odbiera ukochaną córkę z przedszkola, zapina w foteliku samochodowym, po czym siada wygodnie w fotelu kierowcy i co robi? Odpala papierosa. Dziecko grzecznie czeka, aż ojciec się zrelaksuje dymkiem, łaskawca na szczęście otworzył okno, by swojej małej księżniczki nie uwędzić.
Błogą ciszę tej chwili przerywa głos dziecka „tatusiu pokłóciłam się dzisiaj z Weroniką”. Ojciec z irytacją w głosie zbywa dziewczynkę, mówiąc, by nie zawracała mu głowy głupotami, bo on ma ważniejsze sprawy, problemy, a w ogóle to nie ma teraz czasu na rozmowy.
Historię opowiedziała mi jakiś czas temu przyjaciółka, głęboko poruszona faktem, że można tak traktować własne dziecko.
Podobnych przykładów można by mnożyć wiele, a rzecz dotyczy w równym stopniu matek. Płeć niczego tu nie determinuje.
Dlaczego tak bardzo rozmijają się deklaracje i czyny? Czy mądra miłość i mądre wychowanie jest aż tak unikatowym zjawiskiem w obecnych czasach?